Zapytałam kiedyś na moim fanpage’u na Facebook’u co jest trudniejsze – regularne treningi czy zdrowa dieta.
Bezapelacyjnie „wygrała” dieta.
Rozumiem to doskonale, bo u mnie jest podobnie.
Znalezienie czasu i motywacji do treningu nie jest dla mnie problemem, ale zdrowe i różnorodne odżywianie oraz nieuleganie pokusom to zupełnie inna historia.
Nie jestem dietetykiem, ale zdrowe odżywianie jest dla mnie ważne i staram się być na bieżąco.
Z wykształcenia jestem socjologiem, więc do tematu podchodzę trochę inaczej niż większość znanych mi dietetyków. Motywuje mnie raczej logiczna argumentacja niż spektakularne przemiany anonimowych internautek.
Może dla was również będzie to pomocne.
Coś tu nie gra
Przez jakiś czas mówiłam sobie, że po prostu nie mam czasu.
Wiecie, jak to jest – małe dziecko, praca, mąż, ogarnianie domu, odrobina czasu na hobby i odpoczynek, no po prostu nie mam kiedy gotować. Więc jem co mi wpadnie w ręce. A zazwyczaj wpada coś słodkiego.
Niestety wymówka padła, kiedy zdałam sobie sprawę, że zanim urodziła się moja córka sytuacja wyglądała podobnie.
Co ciekawe bardzo lubię gotować, wiem sporo o tym jak powinna wyglądać zbilansowana dieta, oraz które produkty są dla mojego organizmu dobre, a które wręcz przeciwnie. Czyli baza w postaci wiedzy i umiejętności jest, tylko wykonanie coś szwankowało.
Olśnienie, czyli o odpowiedzialności w odżywianiu
I wtedy w moje ręce wpadła książka „Jedz inaczej – dlaczego jemy to co jemy” Leanne Cooper traktująca o psychologii jedzenia. Już we wstępie przeczytałam zdanie, które mnie poruszyło:
Zbyt dużo osób poszukujących rozwiązań problemów z zaburzeniami odżywiania i nadwagą koncentruje się na liczbach – skupiając się na kaloryczności produktów, liczeniu wagi różnych rzeczy w gramach, punktach i tak dalej. W wielu wypadkach to tylko odwraca uwagę od prawdziwego problemu, niemal zupełnie ukrywając naszą odpowiedzialność i rolę, jaką odgrywamy w kształtowaniu się swoich nawyków żywieniowych
Te dwie kwestie – moja odpowiedzialność za to co jem oraz potraktowanie odżywania jako serii nawyków, które można wdrożyć zmieniło moje podejście do jedzenia.
Ale o co chodzi z tą odpowiedzialnością?
Wyjaśnię na przykładzie.
Możesz zamówić dietę od dietetyka, który rozpisze ci posiłki na cały miesiąc. Ba, możesz nawet zamówić gotowe posiłki, które będą co rano dostarczane do twojego domu. To prawdopodobnie będą dobre diety, które pomogą ci schudnąć, jeżeli będziesz ich przestrzegać.
Ale to jest coś zewnętrznego, nie wymagającego twojego zaangażowania, ani nawet przekonania o ich skuteczności. A przecież nie będziesz całe życie na diecie pudełkowej, ani na diecie rozpisanej przez dietetyka.
Żeby zmienić trwale swój sposób odżywiania musisz sama wiedzieć, które wybory żywieniowe są dla ciebie dobre. Musisz wiedzieć co składa się na zdrowy posiłek, a czego lepiej unikać. Musisz też sobie zdać sprawę, że to ty, nie kto inny jest odpowiedzialny za twoje wybory – nie szef lub mąż, który cię wkurzył, nie niskie ciśnienie, ani wyjątkowo dziś marudne dziecko. Przykro mi, ale tylko i wyłącznie ty!
Jak to przełożyć na codzienne wybory żywieniowe?
Stwierdzenie tego jasno i dobitnie było dla mnie niezwykle oczyszczające.
Ale to była tylko połowa sukcesu. Trzeba jeszcze wdrożyć te zdrowe nawyki żywieniowe i to wdrożyć tak, żeby się utrzymały nawet kiedy mój początkowy zapał spadnie. A że spadnie jest więcej niż pewne, trudno bez końca utrzymywać motywację na najwyższym poziomie.
I tu z pomocą przyszła mi kolejna książka, pozornie nie związana z jedzeniem – „Lepiej! 21 strategii, by osiągnąć szczęście” Gretchen Rubin.
Nie zrażaj się cokolwiek pretensjonalnym tytułem. Książka jest poświęcona kształtowaniu nawyków i jest świetna. Pomoże ci w wielu sferach życia, nie tylko tych związanych z odżywieniem.
Ja na przykład po jej przeczytaniu całkowicie i bez większego wysiłku zrezygnowałam ze słodyczy oraz lepiej zrozumiałam własnego męża (a myślałam, że po 16 wspólnie spędzonych latach wiem już o nim wszystko). A to dopiero początek!
Ta cała kwestia odpowiedzialności za własne wybory żywieniowe była dla mnie przełomowa na poziomie samoświadomości, ale jest trochę mało konkretna i trudno ją przełożyć na codzienne działanie.
Chyba bym zwariowała, gdybym za każdym razem musiała przeprowadzać złożony proces myślowy i decyzyjny zanim coś zjem. I tu z pomocą przychodzą nawyki. Znowu posłużę się cytatem.
(…) esencją nawyku nie jest ani powtarzalność, ani częstotliwość, ani nawet znajomość bodźców, które go wywołują. Prawdziwym impulsem do powstawania nawyków jest konieczność podejmowania decyzji, a ściślej brak konieczności podejmowania decyzji. Jeśli robię coś nawykowo, nie muszę podejmować decyzji, ponieważ została ona podjęta wcześniej. Czy zamierzam umyć rano zęby? Czy wezmę tę pigułkę? Podejmuję decyzje, by już nie musieć decydować. Robię coś wpierw świadomie, a potem bezrefleksyjnie. Nie muszę się zastanawiać na zdrowymi wyborami. Trzeba po prostu wybrać raz, a potem przestać wybierać. Najważniejsza jest wolność od podejmowania decyzji. Kiedy muszę decydować, co często wiąże się z opieraniem się pokusie lub odwlekaniem przyjemności, nadwyrężam silną wolę.
Czyż to nie wspaniałe?
Jestem odpowiedzialna za swoje wybory żywieniowe, ale nie muszę decydować za każdym razem kiedy chcę coś zjeść.
Zaintrygowane? W kolejnym wpisie postaram się pokazać jak to działa i jakim cudem pomogło mi to przestać jeść słodycze, a uwierzcie mi mam do nich ogromną słabość.
Bardzo jestem ciekawa waszych zmagań ze zdrowym odżywianiem. Podzielcie się, co wam pomaga wytrwać i oprzeć się pokusom.
10 Responses
www.kasiaekiert.pl
powiedz mi… bo to mój mega problem – który powoduje, że bardzo boję się zajść w ciążę.
Wiem, że to jest mój wybór -dieta, ćwiczenia itd po ciąży.
Ale czy jeśli mama przytyła po ciąży i w rodzinie większość kobiet także, to czy mnie też to musi czekać?
irracjonalne, ale chce mieć Twoją odpowiedź.
Kasia Wawrzycka
Oczywiście geny odgrywają tu pewną rolę, ale w żadnym wypadku nie przesądzają. Nasze mamy żyły w czasach „w ciąży jedz za dwoje”, teraz już propaguje się podejście „jedz dla dwojga”. Jeżeli w czasie ciąży kobieta odżywia się świadomie, jest aktywna i nie folguje sobie „bo kiedy jak nie teraz” to nawet jeżeli waga podskoczy w ciąży, potem powinna znowu wrócić do normy. Ja na przykład przytyłam w ciąży sporo, bo aż 20 kg, i nie musiałam się potem głodzić ani jakoś specjalnie katować na siłowni, żeby wrócić do formy, chociaż trochę to musiało potrwać. Więc niech ci to nie spędza snu z powiek i nie wpływa na twoją decyzję o ewentualnym macierzyństwie 🙂
www.kasiaekiert.pl
dziękuję Kasiu!
Kasia Wawrzycka
polecam się 🙂
Justyna
Świadomość, to podstawa – ja zawsze powtarzam, że od liczenia kalorii jestem ja – dietetyk, moi pacjenci mają się tylko cieszyć jedzeniem! Bez stresu, że nałożyli sobie jeden plasterek sera wiecej czy zjedli dużą marchewkę zamiast małej! Kontrola jest ważna, ale bez popadania w skrajności…
Kasia Wawrzycka
Święte słowa!
Aleksandra Kowalik
A gdzie napisałaś ciąg dalszy zgodnie z zapowiedzią: „Zaintrygowane? W kolejnym wpisie postaram się pokazać jak to działa i jakim cudem pomogło mi to przestać jeść słodycze, a uwierzcie mi mam do nich ogromną słabość.”. Nie mogę znaleźć…
Kasia Wawrzycka
Nie napisałam, bo nie było zainteresowania. Zauważyłam, że moje czytelniczki są zdecydowanie bardziej zainteresowane tematami fitnessowymi, niż dietetycznymi.
Daria @ bezgrzesznarozpusta.pl
Bardzo mi sie podoba tytul tego wpisu, bo wlasnie jak same nie przejmiemy odpowiedzialnosci nad naszym zyciem, to nic sie nie wydarzy! Sciskam, Daria xxx
Kasia Wawrzycka
Dokładnie. Jeszcze nikomu się nie udało schudnąć od patrzenia na rozpisaną dietę 😉